czwartek, 11 sierpnia 2016

Rozdział VIII - Wizyta w Wymarzonym Domku


Witajcie! :) Dziś premiera rozdziału ósmego. A w nim długa rozmowa Waltera z jego najmłodszą siostrą. Miłej lektury! :)
~
Tenny i Hope przybyli do Złotego Brzegu o zmierzchu tego wrześniowego dnia. Zostali przywitani lawiną uścisków i pocałunków przez swoje ciotki i wujków. Po kilku chwilach niepewności między kuzynami dzieci same znalazły wspólny język. Ludzie z rodu Józefa zawsze się poznają. Tenny spędzał czas głównie z małym Gilbertem i Waltem, a wieczorem trzech kuzynów łączyła już przyjaźń na śmierć i życie. Walter, Hope i Tenny powoli przyzwyczajali się do życia w Złotym Brzegu z Gilbertem, Anią, Jimem, Florą, Waltem i Johnem, a rodzina mogła wreszcie nadrobić razem stracony czas. Pewnego wieczoru, kiedy życie zaczynało znów toczyć się normalnym rytmem, Rilla wreszcie mogła spędzić trochę czasu sam na sam z bratem.
Po kolacji Walter usiadł na pokrytym mchem stopniu werandy, myślami zagubiony gdzieś w innym czasie, kiedy matka podeszła do niego.
- Walter, kochanie, może wyjdziesz na wieczorny spacer, jak dawniej?
- To brzmi kusząco. Ale robi się późno i pora kłaść dzieci do łóżek.
- Pozwól mi to zrobić, Walter. Tak dawno ostatni raz mogłam utulić małe dziecko do snu. Od czasu do czasu kładę Walta i Johna, ale oni mają własnych rodziców, Jim i Flora chcą sami się nimi opiekować. Hope i Tenny mnie potrzebują, a ja nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo potrzebuję ich... i ciebie. Nigdy nie przestanę dziękować Bogu, że jesteś znowu z nami.
Walter uśmiechnął się ze zrozumieniem.
- Oczywiście, możesz to zrobić, mamo. Masz rację. Dzieci cię potrzebują. Straciły tak dużo, kiedy straciły Katie - po chwili dodał zmieniając temat na weselszy - Kusiło mnie, żeby odwiedzić latarnię morską i Wymarzony Domek. Myślę, że złożę Rilli wizytę. Powiem tylko dzieciom dobranoc. Dziękuję, mamo.
Ucałowawszy bliźniaki wyruszył w stronę portu. Kiedy przybył do Wymarzonego Domku, Rilla kładła własne dzieci do łóżek, Krzysztof zaś spędzał czas w redakcji przy poprawkach nowego wydania tygodnika. Owen i Lesilie nadal mieszkali z nimi. Owen zajęty był pracą nad najnowszą książką, a Leslie szyła sukienkę dla małej Ani. Ktoś zapukał i Leslie rzuciła się do drzwi zanim dzieci zdążyły się obudzić.
- Walter, jak dobrze cię widzieć. Proszę, wejdź.
Wszedł do środka i rozejrzał się po przytulnym wnętrzu.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Czy Rilla i Krzysztof są w domu?
- Krzysztof spędza wtorkowe wieczory w redakcji przy druku. Ale Rilla jest tutaj, kładzie Gila i Anię do snu. Tak świetnie radzi sobie z dziećmi jak twoja matka z wami.
Leslie, która kochała jego matkę i całą jej rodzinę odkąd ich poznała, dotknęła jego nadgarstka.
- Tak dobrze mieć cię z powrotem.
Podziękował jej i usiadł na sofie przyglądając się temu jak Rilla urządziła Wymarzony Domek. Musiał przyznać, że jego mała siostrzyczka z pewnością nadała mu taką samą domową atmosferę jak niegdyś matka. Zauważył nawet nowe miejsce pobytu Goga i Magoga.
Rilla zeszła na dół, a błękitne promienie wieczoru rozświetlały jej piękną twarz. Dziesięć lat temu Walter pożegnał słodką, małą siostrzyczkę, teraz miał przed sobą w pełni dorosłą, piękną i elegancką kobietę. Zasmuciła go jednak myśl, że to wiadomość o jego "śmierci" sprawiła, że dorosła tak szybko.
- Walter, nie wiedziałam, że tu jesteś! - zawołała widząc go.
- Mogę pójść, jeśli przeszkadzam. - przeprosił.
- Nie wygłupiaj się. Nigdy mi nie przeszkadzasz. Czekałam na taką sposobność. Tak za tobą tęskniłam. - dodała.
Usiadła obok brata i wkrótce zagłębili się w swobodnej rozmowie, jak przed laty. Leslie zabrała swoje robótki do gabinetu Owena i zostawiła rodzeństwo samo. Walter spojrzał w orzechowe oczy swej siostry i stwierdził:
- Musiałaś byś piękną panną młodą, Rillo-ma-Rillo.
- Nie wiem, czy byłam. Krzyś twierdzi, że tak. Ojciec też. Pamiętam tylko, że byłam szczęśliwa, bezwstydnie szczęśliwa. Och jaka szkoda, że ciebie przy tym nie było. W każdym z nas był taki maleńki ból za każdym razem, kiedy miało miejsce jakieś szczęśliwe wydarzenie.
- Wiem co masz na myśli. Katie i ja też bardzo chcieliśmy mieć przy sobie jej rodziców, kiedy Hope i Tenny przyszli na świat. Teraz z kolei ja chciałbym móc przywieźć tu Katie ze sobą. Bardzo by tutaj pasowała.
- Chciałabym poznać kobietę, która zdobyła twoje serce. - powiedziała Rilla.
- Tak jak ona ciebie. Myślę, że szybko byście się polubiły. Katie wiele razy mówiła, że zawsze chciała mieć młodszą siostrę. Wiem, że ty też chciałabyś mieć siostrę, z którą łączyłaby cię szczególna więź. Di i Nan zawsze były najlepszymi przyjaciółkami i nic nigdy nie złamie tej więzi.
- Masz rację. Zawsze byłam bliżej ciebie niż Jima, Shirleya i bliźniaczek. To nie tak, że nie jesteśmy blisko, czy się nie kochamy, ale po prostu zawsze czułam się trochę wykluczona z ich grona. Myślę, że matka była najbliższą osobą jaką kiedykolwiek miałam. Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami w tamte dni. Oczywiście miałam też Gertrudę, ale przeniosła się do Charlottetown, a Una, zanim... - urwała prędko zmieniając temat - Jeśli chcesz wiedzieć jaki był mój ślub, mogę pokazać ci zdjęcia. - powiedziała wyciągając album z biurka.
Oglądali ślubne fotografie, a Walter mógł zobaczyć namiastkę tego co utracił.
- Byłaś piękną panną młodą - przyznał - To był wspaniały ślub, chociaż zdjęcia nie oddają całego uroku tego dnia.
Rilla przytaknęła.
- Myślę, że nawet gdyby ten dzień był deszczowy i mglisty, dla mnie i tak byłby najpiękniejszym dniem w życiu. Ale cieszę się, że pogoda była ładna. - dodała po chwili.
Walter roześmiał się. Rilla zawsze pozostanie taka sama. Nawet macierzyństwo nie zmieni takiej osobowości. Spojrzał znów na zdjęcia i przyjrzał się druhnom. Wtedy ujrzał tamte oczy, oczy, które prześladowały go od dziesięciu lat, nawet wtedy, gdy nie wiedział do kogo należą. Nawet na czarno - białej fotografii mógł dojrzeć te nieco smutne ciemnoniebieskie oczy patrzące w głąb jego duszy, z większym cierpieniem niż kiedyś.
- Rillo-ma-Rillo, co się stało z Uną?
Jej uśmiechnięta twarz nagle przygasła.
- Może przejdziemy się wzdłuż wybrzeża? - zaproponowała.
Nie zdążył powiedzieć tak ani nie, zanim Rilla wypchnęła go za drzwi. W drodze do wybrzeża nie zamienili ani słowa. Kiedy morska bryza obmyła ich twarze, Walter wziął głęboki oddech i stwierdził:
- Pamiętam jak powiedziałem ci kiedyś, że zapomniałem jak bardzo niebieskie jest tutaj morze, a drogi czerwone. To samo czuję tego wieczoru. Dobrze być w domu.
- A jeszcze lepiej mieć ciebie tutaj. - dodała Rilla - Powiedz mi, Walter, czy nadal piszesz poezję, która porusza najtwardsze serca?
- Nie, droga siostrzyczko. Nie napisałem żadnego wiersza od tej nocy, kiedy ostatni raz pisałem do ciebie. Nie byłem świadom, że posiadam ten dar. To było tak dawno, że nie wiedziałbym od czego zacząć.
- Walter, co zamierzasz zrobić ze swoim życiem?
Podniósł kamień i rzucił go do morza.
- Nie wiem Rillo. Nie muszę nic robić. Dzieci i ja jesteśmy dobrze zabezpieczeni finansowo. Co do moich życiowych celów i zawodu, nie wiem. Kiedyś byłem Walterem ze Złotego Brzegu.. byłem też Johnym z Dovedale i to było więcej niż wystarczające. Teraz chcę tylko być znowu Walterem ze Złotego Brzegu i może to wystarczy mi na resztę życia.
Zamilkł by rzucić kolejny kamień do wody.
- Ale powiedz mi, dlaczego nie mówisz nic o Unie? Dlaczego w takim pośpiechu wyszliśmy z domu i dlaczego nie usłyszałem nawet wzmianki o niej? Gdzie ona jest? Co się stało z herbacianą różą?
Rilla usiadła na trawiastym zboczu, a kiedy Walter zrobił to samo, rozpoczęła opowieść.
- Una... Cóż, Una jest gdzieś, nie wiadomo dokładnie gdzie, pracuje na misjach. Kiedy wojna się skończyła, pojechała do Redmond na kursy Gospodarstwa Domowego. Nie sądzę, żeby wiedziała co zrobić ze swoim życiem po tym wszystkim. Prawie byłam zdecydowana pojechać z nią, zanim Krzysztof wrócił. W każdym razie pojechała do Kingsport razem z  Jimem, Jerrym, Karolem i Shirleyem. Shirley nie wiedział co chciałby studiować, ale próbował tam znaleźć sobie jakiś cel. Oboje z Uną są tacy małomówni i nieśmiali, więc spędzali dużo czasu razem, dobrze się czuli w swoim towarzystwie. Myślę, że Shirley uważał tą relację za coś więcej niż Una. Oświadczył się jej, ale nie mogła się zgodzić, gdyż nie darzyła go tym samym uczuciem, a jednocześnie był dla niej na tyle ważny, że nie chciała dawać mu płonnych nadziei. Nie zaakceptował jej odmowy mając w pamięci, że matka też za pierwszym razem odrzuciła oświadczyny ojca. Nie potrafiła go przekonać, że mówi poważnie. Więc pewnego dnia po prostu wyjechała. Zostawiła tylko liścik, że wyjeżdża pracować na misjach. Słyszymy o niej około dwa razy w roku, ale nasze listy prawie zawsze zostają zwrócone bez żadnej odpowiedzi.  Wszystkich to bardzo zabolało, dlatego nie wspominają o niej zbyt często. Flora i pan Meredith najbardziej przeżyli jej wyjazd, a Shirley potrzebował sporo czasu, żeby uleczyć swój zawód miłosny. Ale na szczęście, udało mu się, kiedy spotkał Rebekę.
Walter spoglądał na błękitny ocean, oświetlony różowymi promieniami zachodzącego słońca. Nigdy nie potrafił sobie wyobrazić, że Una mieszka gdzieś poza Glen, a jednak tak było. Oby miała się dobrze i jej życie było szczęśliwe.
Rilla również patrzyła na morze, snując myśli, którymi mogła podzielić się tylko z Krzysztofem.
Walter ciągle wpatrując się w horyzont, dodał:
- Jej oczy mnie prześladują.
- Co? - zapytała Rilla.
- Jej oczy, prześladują mnie. Od wielu lat, nie wiedziałem nawet czyje to oczy dopóki nie zobaczyłem ich na zdjęciu. Nawiedzały mnie we śnie, a czasem nawet na jawie. Katie wiedziała o tym zanim się w sobie zakochaliśmy. Często zastanawiała się czyje to oczy, twierdziła, że musiałem zostawić ich właścicielkę ze złamanym sercem. Prześladowały mnie nawet wtedy, gdy byłem szaleńczo zakochany w Katie, jednak nie wspominałem jej o tym. Moje serce należało do niej i nigdy nie chciałem, żeby czuła się zagrożona przez oczy, których właścicielki nie mogłem sobie nawet przypomnieć.
Rilla poczuła, że musi zadać pytanie, które nigdy nie dawało jej spokoju.
- Walter, czy kiedykolwiek kochałeś Unę?
Pokręcił głową.
- Nie, nie tak jak ty kochasz Krzysztofa, Jim kocha Florę, ojciec i matka kochają siebie nawzajem, a ja kochałem Katie. Una była mi bliska w czasie wojny. Jak Anna Elliot jest, a raczej była uosobieniem słodyczy i delikatności. Mogłem być bliski zakochaniem się w niej, ale Wszechmogący miał wobec mnie inne plany. Teraz nie mogę sobie nawet wyobrazić kochać kogokolwiek, kiedy ciągle kocham moją Katie.
Rilla zrozumiała i nie pytała o nic więcej. Ujęła tylko jego dłoń i siedzieli tak razem patrząc jak słońce powoli chowa się za horyzontem.



Czy Una wróci do Glen St. Mary? Czy dowie się, że Walter - miłość jej życia - jednak nie zginął na wojnie? Czy jeszcze kiedyś się spotkają? Odpowiedź już wkrótce w kolejnych rozdziałach! :)

~Vivien

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz