Witajcie!
:) Dziś premiera rozdziału ósmego. A w nim długa rozmowa Waltera z jego
najmłodszą siostrą. Miłej lektury! :)
~Tenny i Hope przybyli do Złotego Brzegu o zmierzchu tego wrześniowego dnia. Zostali przywitani lawiną uścisków i pocałunków przez swoje ciotki i wujków. Po kilku chwilach niepewności między kuzynami dzieci same znalazły wspólny język. Ludzie z rodu Józefa zawsze się poznają. Tenny spędzał czas głównie z małym Gilbertem i Waltem, a wieczorem trzech kuzynów łączyła już przyjaźń na śmierć i życie. Walter, Hope i Tenny powoli przyzwyczajali się do życia w Złotym Brzegu z Gilbertem, Anią, Jimem, Florą, Waltem i Johnem, a rodzina mogła wreszcie nadrobić razem stracony czas. Pewnego wieczoru, kiedy życie zaczynało znów toczyć się normalnym rytmem, Rilla wreszcie mogła spędzić trochę czasu sam na sam z bratem.
Po
kolacji Walter usiadł na pokrytym mchem stopniu werandy, myślami zagubiony
gdzieś w innym czasie, kiedy matka podeszła do niego.
-
Walter, kochanie, może wyjdziesz na wieczorny spacer, jak dawniej?
- To
brzmi kusząco. Ale robi się późno i pora kłaść dzieci do łóżek.
-
Pozwól mi to zrobić, Walter. Tak dawno ostatni raz mogłam utulić małe dziecko
do snu. Od czasu do czasu kładę Walta i Johna, ale oni mają własnych rodziców,
Jim i Flora chcą sami się nimi opiekować. Hope i Tenny mnie potrzebują, a ja
nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo potrzebuję ich... i ciebie. Nigdy
nie przestanę dziękować Bogu, że jesteś znowu z nami.
Walter
uśmiechnął się ze zrozumieniem.
-
Oczywiście, możesz to zrobić, mamo. Masz rację. Dzieci cię potrzebują. Straciły
tak dużo, kiedy straciły Katie - po chwili dodał zmieniając temat na weselszy -
Kusiło mnie, żeby odwiedzić latarnię morską i Wymarzony Domek. Myślę, że złożę
Rilli wizytę. Powiem tylko dzieciom dobranoc. Dziękuję, mamo.
Ucałowawszy
bliźniaki wyruszył w stronę portu. Kiedy przybył do Wymarzonego Domku, Rilla
kładła własne dzieci do łóżek, Krzysztof zaś spędzał czas w redakcji przy
poprawkach nowego wydania tygodnika. Owen i Lesilie nadal mieszkali z nimi.
Owen zajęty był pracą nad najnowszą książką, a Leslie szyła sukienkę dla małej
Ani. Ktoś zapukał i Leslie rzuciła się do drzwi zanim dzieci zdążyły się
obudzić.
-
Walter, jak dobrze cię widzieć. Proszę, wejdź.
Wszedł
do środka i rozejrzał się po przytulnym wnętrzu.
- Mam
nadzieję, że nie przeszkadzam. Czy Rilla i Krzysztof są w domu?
-
Krzysztof spędza wtorkowe wieczory w redakcji przy druku. Ale Rilla jest tutaj,
kładzie Gila i Anię do snu. Tak świetnie radzi sobie z dziećmi jak twoja matka
z wami.
Leslie,
która kochała jego matkę i całą jej rodzinę odkąd ich poznała, dotknęła jego
nadgarstka.
- Tak
dobrze mieć cię z powrotem.
Podziękował
jej i usiadł na sofie przyglądając się temu jak Rilla urządziła Wymarzony
Domek. Musiał przyznać, że jego mała siostrzyczka z pewnością nadała mu taką
samą domową atmosferę jak niegdyś matka. Zauważył nawet nowe miejsce pobytu
Goga i Magoga.
Rilla
zeszła na dół, a błękitne promienie wieczoru rozświetlały jej piękną twarz.
Dziesięć lat temu Walter pożegnał słodką, małą siostrzyczkę, teraz miał przed
sobą w pełni dorosłą, piękną i elegancką kobietę. Zasmuciła go jednak myśl, że
to wiadomość o jego "śmierci" sprawiła, że dorosła tak szybko.
-
Walter, nie wiedziałam, że tu jesteś! - zawołała widząc go.
-
Mogę pójść, jeśli przeszkadzam. - przeprosił.
- Nie
wygłupiaj się. Nigdy mi nie przeszkadzasz. Czekałam na taką sposobność. Tak za
tobą tęskniłam. - dodała.
Usiadła
obok brata i wkrótce zagłębili się w swobodnej rozmowie, jak przed laty. Leslie
zabrała swoje robótki do gabinetu Owena i zostawiła rodzeństwo samo. Walter
spojrzał w orzechowe oczy swej siostry i stwierdził:
-
Musiałaś byś piękną panną młodą, Rillo-ma-Rillo.
- Nie
wiem, czy byłam. Krzyś twierdzi, że tak. Ojciec też. Pamiętam tylko, że byłam
szczęśliwa, bezwstydnie szczęśliwa. Och jaka szkoda, że ciebie przy tym nie
było. W każdym z nas był taki maleńki ból za każdym razem, kiedy miało miejsce
jakieś szczęśliwe wydarzenie.
-
Wiem co masz na myśli. Katie i ja też bardzo chcieliśmy mieć przy sobie jej
rodziców, kiedy Hope i Tenny przyszli na świat. Teraz z kolei ja chciałbym móc
przywieźć tu Katie ze sobą. Bardzo by tutaj pasowała.
-
Chciałabym poznać kobietę, która zdobyła twoje serce. - powiedziała Rilla.
- Tak
jak ona ciebie. Myślę, że szybko byście się polubiły. Katie wiele razy mówiła,
że zawsze chciała mieć młodszą siostrę. Wiem, że ty też chciałabyś mieć
siostrę, z którą łączyłaby cię szczególna więź. Di i Nan zawsze były
najlepszymi przyjaciółkami i nic nigdy nie złamie tej więzi.
-
Masz rację. Zawsze byłam bliżej ciebie niż Jima, Shirleya i bliźniaczek. To nie
tak, że nie jesteśmy blisko, czy się nie kochamy, ale po prostu zawsze czułam
się trochę wykluczona z ich grona. Myślę, że matka była najbliższą osobą jaką
kiedykolwiek miałam. Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami w tamte dni. Oczywiście
miałam też Gertrudę, ale przeniosła się do Charlottetown, a Una, zanim... -
urwała prędko zmieniając temat - Jeśli chcesz wiedzieć jaki był mój ślub, mogę
pokazać ci zdjęcia. - powiedziała wyciągając album z biurka.
Oglądali
ślubne fotografie, a Walter mógł zobaczyć namiastkę tego co utracił.
-
Byłaś piękną panną młodą - przyznał - To był wspaniały ślub, chociaż zdjęcia
nie oddają całego uroku tego dnia.
Rilla
przytaknęła.
-
Myślę, że nawet gdyby ten dzień był deszczowy i mglisty, dla mnie i tak byłby
najpiękniejszym dniem w życiu. Ale cieszę się, że pogoda była ładna. - dodała
po chwili.
Walter
roześmiał się. Rilla zawsze pozostanie taka sama. Nawet macierzyństwo nie
zmieni takiej osobowości. Spojrzał znów na zdjęcia i przyjrzał się druhnom.
Wtedy ujrzał tamte oczy, oczy, które prześladowały go od dziesięciu lat, nawet
wtedy, gdy nie wiedział do kogo należą. Nawet na czarno - białej fotografii
mógł dojrzeć te nieco smutne ciemnoniebieskie oczy patrzące w głąb jego duszy,
z większym cierpieniem niż kiedyś.
-
Rillo-ma-Rillo, co się stało z Uną?
Jej
uśmiechnięta twarz nagle przygasła.
-
Może przejdziemy się wzdłuż wybrzeża? - zaproponowała.
Nie
zdążył powiedzieć tak ani nie, zanim Rilla wypchnęła go za drzwi. W drodze do
wybrzeża nie zamienili ani słowa. Kiedy morska bryza obmyła ich twarze, Walter
wziął głęboki oddech i stwierdził:
-
Pamiętam jak powiedziałem ci kiedyś, że zapomniałem jak bardzo niebieskie jest
tutaj morze, a drogi czerwone. To samo czuję tego wieczoru. Dobrze być w domu.
- A
jeszcze lepiej mieć ciebie tutaj. - dodała Rilla - Powiedz mi, Walter, czy
nadal piszesz poezję, która porusza najtwardsze serca?
-
Nie, droga siostrzyczko. Nie napisałem żadnego wiersza od tej nocy, kiedy
ostatni raz pisałem do ciebie. Nie byłem świadom, że posiadam ten dar. To było
tak dawno, że nie wiedziałbym od czego zacząć.
-
Walter, co zamierzasz zrobić ze swoim życiem?
Podniósł
kamień i rzucił go do morza.
- Nie
wiem Rillo. Nie muszę nic robić. Dzieci i ja jesteśmy dobrze zabezpieczeni
finansowo. Co do moich życiowych celów i zawodu, nie wiem. Kiedyś byłem
Walterem ze Złotego Brzegu.. byłem też Johnym z Dovedale i to było więcej niż
wystarczające. Teraz chcę tylko być znowu Walterem ze Złotego Brzegu i może to
wystarczy mi na resztę życia.
Zamilkł
by rzucić kolejny kamień do wody.
- Ale
powiedz mi, dlaczego nie mówisz nic o Unie? Dlaczego w takim pośpiechu
wyszliśmy z domu i dlaczego nie usłyszałem nawet wzmianki o niej? Gdzie ona
jest? Co się stało z herbacianą różą?
Rilla
usiadła na trawiastym zboczu, a kiedy Walter zrobił to samo, rozpoczęła
opowieść.
-
Una... Cóż, Una jest gdzieś, nie wiadomo dokładnie gdzie, pracuje na misjach.
Kiedy wojna się skończyła, pojechała do Redmond na kursy Gospodarstwa Domowego.
Nie sądzę, żeby wiedziała co zrobić ze swoim życiem po tym wszystkim. Prawie byłam
zdecydowana pojechać z nią, zanim Krzysztof wrócił. W każdym razie pojechała do
Kingsport razem z Jimem, Jerrym, Karolem
i Shirleyem. Shirley nie wiedział co chciałby studiować, ale próbował tam
znaleźć sobie jakiś cel. Oboje z Uną są tacy małomówni i nieśmiali, więc
spędzali dużo czasu razem, dobrze się czuli w swoim towarzystwie. Myślę, że
Shirley uważał tą relację za coś więcej niż Una. Oświadczył się jej, ale nie
mogła się zgodzić, gdyż nie darzyła go tym samym uczuciem, a jednocześnie był
dla niej na tyle ważny, że nie chciała dawać mu płonnych nadziei. Nie
zaakceptował jej odmowy mając w pamięci, że matka też za pierwszym razem
odrzuciła oświadczyny ojca. Nie potrafiła go przekonać, że mówi poważnie. Więc
pewnego dnia po prostu wyjechała. Zostawiła tylko liścik, że wyjeżdża pracować
na misjach. Słyszymy o niej około dwa razy w roku, ale nasze listy prawie
zawsze zostają zwrócone bez żadnej odpowiedzi. Wszystkich to bardzo zabolało, dlatego nie
wspominają o niej zbyt często. Flora i pan Meredith najbardziej przeżyli jej
wyjazd, a Shirley potrzebował sporo czasu, żeby uleczyć swój zawód miłosny. Ale
na szczęście, udało mu się, kiedy spotkał Rebekę.
Walter
spoglądał na błękitny ocean, oświetlony różowymi promieniami zachodzącego
słońca. Nigdy nie potrafił sobie wyobrazić, że Una mieszka gdzieś poza Glen, a
jednak tak było. Oby miała się dobrze i jej życie było szczęśliwe.
Rilla
również patrzyła na morze, snując myśli, którymi mogła podzielić się tylko z
Krzysztofem.
Walter
ciągle wpatrując się w horyzont, dodał:
- Jej
oczy mnie prześladują.
- Co?
- zapytała Rilla.
- Jej
oczy, prześladują mnie. Od wielu lat, nie wiedziałem nawet czyje to oczy dopóki
nie zobaczyłem ich na zdjęciu. Nawiedzały mnie we śnie, a czasem nawet na
jawie. Katie wiedziała o tym zanim się w sobie zakochaliśmy. Często
zastanawiała się czyje to oczy, twierdziła, że musiałem zostawić ich
właścicielkę ze złamanym sercem. Prześladowały mnie nawet wtedy, gdy byłem
szaleńczo zakochany w Katie, jednak nie wspominałem jej o tym. Moje serce należało
do niej i nigdy nie chciałem, żeby czuła się zagrożona przez oczy, których
właścicielki nie mogłem sobie nawet przypomnieć.
Rilla
poczuła, że musi zadać pytanie, które nigdy nie dawało jej spokoju.
-
Walter, czy kiedykolwiek kochałeś Unę?
Pokręcił
głową.
-
Nie, nie tak jak ty kochasz Krzysztofa, Jim kocha Florę, ojciec i matka kochają
siebie nawzajem, a ja kochałem Katie. Una była mi bliska w czasie wojny. Jak
Anna Elliot jest, a raczej była uosobieniem słodyczy i delikatności. Mogłem być
bliski zakochaniem się w niej, ale Wszechmogący miał wobec mnie inne plany.
Teraz nie mogę sobie nawet wyobrazić kochać kogokolwiek, kiedy ciągle kocham
moją Katie.
Rilla
zrozumiała i nie pytała o nic więcej. Ujęła tylko jego dłoń i siedzieli tak
razem patrząc jak słońce powoli chowa się za horyzontem.
~Vivien
Czy
Una wróci do Glen St. Mary? Czy dowie się, że Walter - miłość jej życia -
jednak nie zginął na wojnie? Czy jeszcze kiedyś się spotkają? Odpowiedź już
wkrótce w kolejnych rozdziałach! :)
~Vivien
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz